Na blogu powiało nuuudą. No cóż, systematyczność nie jest moją najmocniejszą stroną (nobody is perfect:)). Potraktujmy tą przerwę jako okres hibernacji, ale przecież wiosna tuż tuż, więc czas na przebudzenie. Hell yeah!
Un Jour à Peyrrassol.
Pewnej słonecznej niedzieli ("słonecznej" nie mylić z "ciepłej") wybrałyśmy się do Bru na Vintage Market. Jednak market marketem, bo ileż można przebierać między ubraniami, torebkami oraz bizuterią :P, wybiła 13, więc czas na jedzienie :)
Kierunek --> Châtelain. Jako, że jest niedziela, z dostępnością restauracji bywa różnie - nie mamy dużego wyboru - Un Jour à Peyrrassol. Mniejsce trochę fancy, włosko-francuskie, z dobrym winem, wędlinami, spaghetti, kawą i tiramisu :) Takowe menu polecam z czystym sumieniem. Jednakże, specjalnością lokalu są trufle, które podobno stanowią o wyjątkowaości prawie każdego dania głównego :)
eat me! eat me! ...obviously, couldn't say no :) |
a tak prezentuje się wnętrze |