Jakiś miesiąc temu zakupiłam bilety do Monachium. Wstając w sobotę o 5am (przecież to środek nocy!) pożałowałam tego po raz pierwszy :P
Pół godziny później spod domu zgarnia mnie Pan J., zabieramy po drodze kolejne zaspane dusze i ruszamy na lotnisko do Charleroi. Nasz Rayanair startuje przed czasem. Chwilę po 10 jesteśmy w Memmingen. Shuttle busem dostajemy się na dworzec kolejowy, kupujemy bavarian ticket (38 euro dla 5 osób!) i ruszamy do München :)
Hell yeah! Jesteśmy w Monachium! Mały tour po mieście, bier & wurst, spotykamy znajomych znajomej i powoli zmierzamy w kierunku Oktoberfest. Po drodze zahaczamy o Biergarten, gdzie posilamy się preclem oraz kolejnym piwem w rozmiarze XL, i ... jesteśmy na miejscu :P
Jakimś cudem udaje nam się wcisnąć do jednego z namiotów (panowie ochroniarze w ogóle nie chcą współpracować), zajmujemy stolik i ... tak, zamawiamy kolejne piwo :) Beer time trwa do jakiejś 23, Oktoberfest chyli się ku końcowi, a my ruszamy na party party :)
Metrem docieramy do klubowo-dyskotekowej dzielnicy, wybieramy lokal i wbijamy na imprezę :) Około 2 padamy na pyszczki i z podkulonymi ogonami wracamy tramwajem na dworzec, gdzie czekamy na pociąg (5h52). Na szczęście nie jesteśmy jedyni :D
Pociąg do Memmingen, taxi na lotnisko, samolot do Charleroi, busik do Bru i jesteśmy w domu.