Nawet w week-end nie mogę sobie bezkarnie poleżeć na kanapie i pogapić się w telewizor (tak, mam telewizor, a do tego dostałam w pakiecie setkę programów w wielu dziwnych językach). Coś, zawsze kurde coś. A to wycieczka do Luksemburga, a to nad morze, a to festiwal Europy, a to koncert w Teatrze Narodowym, a to ... Brussels Jazz Marathon :) Wcale nie narzekam, tylko już powoli zapominam jak przyjemne może być dolce far niente :P
Brussels Jazz Marathon to 3-dniowa (darmowa!) impreza rozproszona po całym mieście. 4 otwarte sceny na największych placach Brukseli (Grand Place, Sablon, Place Sainte-Catherine, Place Fernand Cocq) oraz wiele koncertów w kawiarnach, pubach i restauracjach. Plan bardzo bogaty (można wybrzydzać), a więc każdy na pewno znajdzie coś dla siebie.
Moim planem był brak planu (ten przynajmniej zawsze się sprawdza). W sobotę wieczorem wyruszyliśmy na rundkę po mieście, kursując między placami oraz zaglądając do przypadkowo napotkanych kawiarenek. Niedziela była już trochę lepiej zorganizowana, miałam do odhaczenia konkrety koncert :) Jak zawsze było awesome :)
Zapomniałam zabrać aparatu, więc podkradam zdjęcia z oficjalnej strony Brussels Jazz Marathon.
Grand Place |
kto? co? gdzie? kiedy? mapki dla bardziej zorganizowanych :) |
czasami było tłoczno... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz