wtorek, 13 listopada 2012

Paris is always a good idea (!)

Z tytułu 11 listopada trafił mi się kolejny przedłużony week-end (tak, tak - mogłam sobie zrekompensować święto przypadające w niedzielę :)) 3 wolne dni w Bru mogły wywołać poważne skutki uboczne, także podążając za zaleceniami Audrey Hepburn padło na Paryż <3

Z Bru wyruszyłam w sobotę o 2pm, o 7pm jestem w Paris (ach te korki!). Odbiera mnie przemoknięta M., zawijamy odłożyć mój minibagaż i wyruszamy pod wieżę Eiffla, która wieczorową porą jest pięknie oświetlona! O pełnych godzinach pojawia się dodatkowa iluminacja, która trwa niestety tylko 5 minut. Ach ten kryzys! :)

Wieczorem kolacja, szampan, plotki w towarzystwie K.; M. oraz M. juniora ;) Jest cudownie!

W niedzielę śpimy do 10, kolejno śniadanie, ciastka (małe dzieła sztuki) z nie do końca zapowiedzianym gościem, lunch (tak, jedzenie było ważną częścią mojej wycieczki) i około 2pm ruszamy na miasto. A w planie...
  1. Karl Lagerfeld, Little Black Jacket - wystawa fotograficzna inspirowana marynarką Chanel
  2. spacer "zakupową" ulicą Paryża; Chanel, YSL, Vuitton :)
  3. lans pod Luwrem z macarons i kawą ze Starbucksa w roli głównej 
  4. Notre Dame
  5. Dzielnica Łacińska, a więc Panteon, Sorbona i nieoczekiwane zakupy ;)
Wniosek końcowy: Ten Paryż nie jest taki zły :)

tymczasem w metrze... szalik już prawie gotowy :)

3 komentarze:

  1. ach ten Paryż :) już wiele razy miałam bilety, ale zawsze coś stawało mi na drodze do odwiedzenia tego miasta ;)

    fajnie, że miałaś oprowadzaczy :)

    wiesz może do kiedy jest ta wystawa?

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje pióro, czyli minimalizm i zabawne komentarze w jednym, mnie powala :) A samedi!

    OdpowiedzUsuń