niedziela, 25 listopada 2012

MIM

Niedzielny chill-out. MIM czyli le Musée des Instruments de Musique de Bruxelles wprowadziło nas w stan zupełnego relaksu :P

Kilka faktów o samym MIM:
  • założone w 1877;
  • jego kolekcja liczy ponad 8 000 instrumentów, w tym 1 200 wystawionych dla zwiedzających;
  • w skali roku gości około 125 000 ludzików;
  • mieści się w przepięknym budynku Old England;
  • optymalny czas zwiedzania - 1,5h;
  • każdy turysta zostaje wyposażony w audio guide'a, który umożliwia słuchanie muzyki/kompozycji/dźwięków wykonywanych przez dany instrument.   

ówczesne studio nagraniowe ;)
dudy z PL
a tu powstają te cuda :)
Old England
Highly recommended :)

wtorek, 13 listopada 2012

Paris is always a good idea (!)

Z tytułu 11 listopada trafił mi się kolejny przedłużony week-end (tak, tak - mogłam sobie zrekompensować święto przypadające w niedzielę :)) 3 wolne dni w Bru mogły wywołać poważne skutki uboczne, także podążając za zaleceniami Audrey Hepburn padło na Paryż <3

Z Bru wyruszyłam w sobotę o 2pm, o 7pm jestem w Paris (ach te korki!). Odbiera mnie przemoknięta M., zawijamy odłożyć mój minibagaż i wyruszamy pod wieżę Eiffla, która wieczorową porą jest pięknie oświetlona! O pełnych godzinach pojawia się dodatkowa iluminacja, która trwa niestety tylko 5 minut. Ach ten kryzys! :)

Wieczorem kolacja, szampan, plotki w towarzystwie K.; M. oraz M. juniora ;) Jest cudownie!

W niedzielę śpimy do 10, kolejno śniadanie, ciastka (małe dzieła sztuki) z nie do końca zapowiedzianym gościem, lunch (tak, jedzenie było ważną częścią mojej wycieczki) i około 2pm ruszamy na miasto. A w planie...
  1. Karl Lagerfeld, Little Black Jacket - wystawa fotograficzna inspirowana marynarką Chanel
  2. spacer "zakupową" ulicą Paryża; Chanel, YSL, Vuitton :)
  3. lans pod Luwrem z macarons i kawą ze Starbucksa w roli głównej 
  4. Notre Dame
  5. Dzielnica Łacińska, a więc Panteon, Sorbona i nieoczekiwane zakupy ;)
Wniosek końcowy: Ten Paryż nie jest taki zły :)

tymczasem w metrze... szalik już prawie gotowy :)

wtorek, 16 października 2012

München & Oktoberfest

Jakiś miesiąc temu zakupiłam bilety do Monachium. Wstając w sobotę o 5am (przecież to środek nocy!) pożałowałam tego po raz pierwszy :P

Pół godziny później spod domu zgarnia mnie Pan J., zabieramy po drodze kolejne zaspane dusze i ruszamy na lotnisko do Charleroi. Nasz Rayanair startuje przed czasem. Chwilę po 10 jesteśmy w Memmingen. Shuttle busem dostajemy się na dworzec kolejowy, kupujemy bavarian ticket (38 euro dla 5 osób!) i ruszamy do München :)

Hell yeah! Jesteśmy w Monachium! Mały tour po mieście, bier & wurst, spotykamy znajomych znajomej i powoli zmierzamy w kierunku Oktoberfest. Po drodze zahaczamy o Biergarten, gdzie posilamy się preclem oraz kolejnym piwem w rozmiarze XL, i ... jesteśmy na miejscu :P

Jakimś cudem udaje nam się wcisnąć do jednego z namiotów (panowie ochroniarze w ogóle nie chcą współpracować), zajmujemy stolik i ... tak, zamawiamy kolejne piwo :) Beer time trwa do jakiejś 23, Oktoberfest chyli się ku końcowi, a my ruszamy na party party :)

Metrem docieramy do klubowo-dyskotekowej dzielnicy, wybieramy lokal i wbijamy na imprezę :) Około 2 padamy na pyszczki i z podkulonymi ogonami wracamy tramwajem na dworzec, gdzie czekamy na pociąg (5h52). Na szczęście nie jesteśmy jedyni :D

Pociąg do Memmingen, taxi na lotnisko, samolot do Charleroi, busik do Bru i jesteśmy w domu.

Et voilà! Oktoberfest 2012 done!

zwiedzamy Monachium :)
pogoda była cudowna!
lunch break!
Oktoberfest! hell yeah!
kończyło się różnie ;)
substytut hostelu :)
w oczekiwaniu na samolot do Bru ...


I do not own the rights to these pictures :)
thanks for your attention!

niedziela, 30 września 2012

Musée Magritte Museum

Dzisiaj po raz kolejny (znaczy po raz drugi, to be precise) miałam okazję odwiedzić Muzeum Magritte, które jest niekwestionowanym numerem jeden na mojej liście "ulubione muzea"; pees ta lista nie należy do najdłuższych ;)

A więc... Musée Magritte:
  • część kompleksu Królewskie Muzea Sztuk Pięknych w Belgii
  • otwarte w czerwcu 2009
  • poświęcone, rzecz jasna, belgijskiemu malarzowi - surrealiście - René Magritte

Słów kilka o głównym bohaterze muzeum - René Magritte:
  • "autor słów i rzeczy"; zmieniał nazwy przedmiotów; patrz: Zdradliwość obrazów
La Trahison des images
  • matka popełniła samobójstwo (utopiła się w rzece, wyłowione zwłoki miały twarz owiniętą nocną koszulą); znalazło to odzwierciedlenie w jego twórczości; patrz: Kochankowie
Les amants
  • studiował w Bru na Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych
  • poślubił  Geogette Berger, która stała się muzą i jedyną modelką artysty

Moje ulubione obrazy:

Golconde
L'empire des lumières

sobota, 29 września 2012

Parlamentarium

6 miesięcy w Bru bez wizyty w Parlamentarium. Wstyd. Absolutny wstyd... Ale już się zrehabilitowałam :)

PARLAMENTARIUM, czyli multimedialny przewodnik po Unii Europejskiej i Parlamencie:
  • centrum jest dostępne w 23 językach; o tak, można spokojnie zwiedzać "po polsku" :)
  • wystawę otwiera "tunel głosów" (na ulicach Bru można usłyszeć większą liczbę języków, więc to żadna atrakcja dla rezydenta;))
  • w dziale "początki" poznajemy wizję zjednoczonej Europy, deklarację Schumana, historię integracji europejskiej, kolejne traktaty; oglądamy zdjęcia przypominające wydarzenia, które zmieniły Europę (tak mówi ulotka:))
  • w dziale "dziś i jutro" zapoznajemy się z wyzwaniami stojącymi przed obywatelami UE (tak, przed Tobą też!), poznajemy Parlament i jego grupy polityczne, "spotykamy" posłów :)
  • w dziale "życie codziennie" obserwujemy wpływ decyzji podejmowanych przez Parlament na historie zwykłych ludzi; na przykład takiego rolnika z PL ;)
  • w tak zwanym międzyczasie można doświadczyć wirtualnej podróży po Europie oraz atmosfery prac parlamentarnych :)
Wrócimy tam jeszcze!

w dziale "początki"

spotkanie z posłami
chwilowe odmóżdżenie, czyli gra w woźnego :P
Franz Kafka vel Justyna
a tymczasem pod Parlamentem - koncert hip-hopowy ;)

I'm back! :))

Od ostatniego posta minął ponad miesiąc. No cóż. Zdarza się najlepszym ;) Ale już wracam, jestem i obiecuję poprawę :)

Podczas mojej wirtualnej nieobecności (tylko na blogu rzecz jasna) w Bru działo się, oj działo:
  • Dimanche sans voiture - Niedziela bez samochodu
  • Design September - Festiwal designu
  • Journées du patrimoine - Dni dziedzictwa kulturowego
  • Fête de la BD - Święto komisku
  • Balloon's Day Parade - Parada balonów
  • ... (na pewno o czymś zapomniałam:))

Byłam nawet w 2 muzeach:
  • Musée Magritte
  • Musées royaux des Beaux-Arts - Muzeum Sztuk Pięknych
Ale spokojnie. Opiszę wszystko (promise!). W swoim czasie. A że mój pobyt w Bru ulega przedłużeniu... Czasu będę miała aż nadto! :)

hugs&kisses
m.


wtorek, 28 sierpnia 2012

Flower carpet

Począwszy od 1971, co 2 lata, w okolicy 15 sierpnia, na głównym placu w Brukseli (Grand Place) można podziwiać dywan kwiatowy (to be precise: begoniowy).
Czemu begonie?
  • są odporne na złą pogodę i silne słońce, a więc dywan nie zwiędnie w przeciągu jednego dnia
  • występują we wszystkich barwach tęczy, poczynając od pastelowych odcieni, na żywej kolorystyce kończąc
Belgia jest największym producentem begonii na świecie (!), przy czym prawie cała ich uprawa znajduje się we flamandzkim Ghent. Aż 80% wyhodowanych kwiatków jest eksportowanych, głównie do Holandii, Francji i USA. Pierwszy brukselski dywan był dziełem E. Stautemans, architekta krajobrazu, który już od wczesnych lat 50. projektował kwiatowe "dywaniki" m. in. w Knokke. Taka forma promocji zarówno miast jak i begonii szybko zyskała na popularności, a kwiatowe dywany zaczęły powstawać w Londynie, Paryżu, Amsterdamie, a nawet w Buenos Aires :) Dywany tworzone w Brukseli nie są największymi jakie powstały, jednak wg samego E. Stautemans to właśnie na Grand Place prezentują się one najlepiej :)   

Making a carpet :)
  • Plan powstaje z rocznym (!) wyprzedzeniem (projekty, modele etc.)
  • Na jego podstawie wylicza się ilość potrzebnych kwiatów w odpowiedniej kolorystyce.
  • Na placu maluje się szkic dywanu, żeby wiedzieć co i jak układać :)
  • Ogrodnicy - pasjonaci - aranżują begonie w przepiękny dywan. UWAGA! Kwiatki układane są pojedynczo! Nie używa się żadnej ziemi! A trawka uzupełniająca dywan może urosnąć 5 cm w przeciągu 3 dni! Ach ten mikroklimat! :)
ogrodnicy - ochotnicy gotowi do pracy :P
one by one (...)
widać pierwsze efekty!
et voila!
flower carpet 2012 w całej okazałości :)

 

środa, 15 sierpnia 2012

w pałacu u króla

Król na wakacjach, a więc najwyższy czas na zwiedzanie jego włości ;) Drzwi Palais royal de Bruxelles są otwarte dla zwiedzających każdego roku w okresie wakacyjnym. Wizyta jest bezpłatna! Ja już byłam tam dwukrotnie :) A co! :)

Palais royal de Bruxelles ulokowany jest w samym centrum miasta i spełnia funkcję oficjalnej siedziby monarchy. Znajdują się tam biura króla, królowej i innych ważnych osobistości, a także apartamenty przeznaczone dla szefów innych państw podczas oficjalnych wizyt. Sam król z rodzinką mieszka w Royal Castle of Laeken na przedmieściach Brukseli (tam, gdzie znajdują się szklarnie).

W tym roku dla zwiedzających przygotowano 2 wystawy:
  • Face to Face: wystawa poświęcona twarzom i maskom różnych kultur;
  • Riddles to challenge your brain: wersja mikro naszego Centrum Nauki Kopernik :)
Palais royal de Bruxelles
jeden z wielu (!) pokoików o niewiadomym przeznaczeniu :P
challange your brain!
face to face

wtorek, 14 sierpnia 2012

idę na plażę, na plażę... :)

Weekend & nice weather !! Hell yeah! :) Idę na plażę, na plażę... idę na plażę, na plażę :)



Tym razem padło na Blankenberge. O mieście słów kilka:
  • bardzo popularny belgijski kurort - dobre połączenia kolejowe z centrum Belgii (z Bru 1,5h!)
  • plaża o długości 3,3 km
  • molo - 350m (prawie takie jak to w Sopocie, tylko trochę krótsze i z betonu:))
  • uroczy deptak prowadzący z dworca na plażę (10 min!)
  • sławny mieszkaniec - wynalazca soczewek kontaktowych :P

Enjoy some pics! :)
idę na plażę, na plażę :)


leżakowanie
krzyczące mewy
słoneczny patrol! (niczego sobie;))
łódka na kółkach :P no comment.

czwartek, 9 sierpnia 2012

Wracam(y) do formy :)

Hell yeaaah! Zapisałam się na pakernię! Nareszcie! Po 4 miesiącach przerwy wracam do fitnessu, siłowni i spinningu! (czyli krótko mówiąc do formy:)) Tak, tak - w Belgii bardzo łatwo ją stracić.

piwo + frytki z majonezem (!) + gofry + czekolada = Monika oversize ;)

Do tej pory biegałam w parku Cinquantenaire (bardzo ładnym swoją drogą), jednak to nie jest do końca to co Przybył lubi najbardziej. Z siłownią zwlekałam głównie ze względu na koszty; oj tak - jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze :P Jednak w końcu się udało! Ha!

pees Tak, na tej siłowni akceptują legitymację studencką :), więc z automatu płacę prawie o połowę mniej :) JUPI!

Moje nowe miejsce męki mieści się niedaleko Montgomery, a więc ciągle w centrum. Odległość od pracy 10 minut, od domu 30 (piechotą); do zaakceptowania. Warunki tego fitness clubu odbiegają nieco od standardów do jakich przywykłam będąc w sekcie PURE (Health & Fitness), but what can I do? :P

W ciągu tygodnia próg siłowni przekroczyłam 4 razy (jestem z siebie taka dumna!) i w tym 2 razy byłam na spinningu (stara miłość nie rdzewieje:)). Uwielbiam te zajęcia !!! Z tejże okazji zakupiłam sobie nawet specjalne butki! A co! Motywacja tylko wzrosła! :)

niedziela, 5 sierpnia 2012

TomorrowLand / Mechelen

TomorrowLand Festival. Dzień trzeci. Wejściówek oczywiście nie mamy, ale lepszych planów na słoneczną niedzielę również. Także szybka decyzja i lecimy obczaić TomorrowLand! :)

FYI --> w przedsprzedaży (wyłącznie dla Belgów) 80.000 biletów rozeszło się w ciągu 
niecałego dnia (!), kolejne 100.000 (już ogólnie dostępnych) zostało sprzedane w 2h!

Pociągiem docieramy do Mechelen, a stamtąd rozrywkowym autobusem do miejscowości Boom. I w zasadzie jesteśmy na miejscu :) I oczywiście wszystko super, gdybyśmy tylko mogli wejść ;) No ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - nowa pozycja na bucket list jest :)) A co!

next year !!!

Wykorzystując przymusową przesiadkę w Mechelen pozwoliliśmy sobie na krótki spacer po mieście :)

wełniane kwiatki na moście (?)
wzdłuż kanału

za zdjęcia dziękujemy Z. / thanks for the pics Z. :)

piątek, 3 sierpnia 2012

Bruxelles Les Bains

Bruxelles Les Bains to nic innego jak plaża w mieście. Już po raz 10ty przywieziono tony piachu znad Morza Północnego i rozsypano wzdłuż kanału, na długości około 1 km. Namiastka wakacji w stolicy Europy trwa zazwyczaj jeden miesiąc (w tym roku 6.07 - 12.08), a swoimi atrakcjami przyciąga zarówno ludność tubylczą jak i turystów.


O ile mnie pamięć nie myli, Przybył stawiła się na pseudoplaży już pierwszego dnia (no bo czmu nie :P)
...i była strasznie zawiedziona! Nic jej się nie podobało; ani plaża, ani hamaki, ani boisko do siatkówki, ani bary, ani ogródki... Absolutnie nic! Warto jednak podkreślić, że dotarła tam po południu (family time), trochę padało (love you Brussels) i chyba nie była w najlepszym humorze (tak, zdarza się). Biorąc pod uwagę powyższe czynniki, miała prawo do niezbyt obiektywnej opinii, right? :P 

Bruxelles Les Bains miały jednak swoją drugą szansę... :))

W czwartek (nie wczoraj, tylko 26.07 nadrabiam nadrabiam zaległości :)) wybraliśmy się na Boat Party! Oh yeeeaaah! Idea imprezy na łódce bardzo przypadła mi do gustu (ach to świeże powietrze!),
Co prawda piątek w pracy był bardzo dłuuugiii, jednak mieliśmy silną grupę wsparcia :D

my dream team :P (don't take it seriously guys :D)

poniedziałek, 30 lipca 2012

wakacyjnie ;)

Tak, witamy w dorosłym życiu bez wakacji :P Żenada. Wykorzystując jednak święto narodowe Belgów - 21 lipca (tego dnia wybrano pierwszego króla Belgii - Leopolda I - love you!) wygospodarowałam 4 dni urlopu. Oczywiście wliczając w to weekend, także bez szaleństw, no ale absolutnie nie mogę narzekać. 
It was more than AWESOME :)

Pobyt w PL to była niezła logistyka (może powinnam się przekwalifikować?). Zrobiłam (prawie) wszystko, co zaplanowałam :):):) Dziękuję za współpracę i wyrozumiałość :*

Fajnie jest wracać. Wszyscy cię kochają, przytulają, są mili i nie chcą nic w zamian :P Do następnego! 

hugs & kisses. m.
ŁDZ <3<3

WAWA <3

niedziela, 29 lipca 2012

Gent

I'm back! To, że dawno nie było żadnej aktualizacji wcale nie oznacza, że nic u mnie się nie dzieje! Wręcz przeciwnie! Miałam pierwszą poważną wizytację z PL, sama byłam na wakacjach (!) w PL (jak to się zmienia perspektywa!), zaliczyłam imprezę na statku oraz prawie TomorrowLand Festival :P Ale po kolei :)

GENT 
Kolejny weekend = kolejna wycieczka. Absolutnie nie zwalniamy tempa :) Pogoda nie zachwyca (leje od rana), jednak pełne nadziei, że się rozpogodzi (nie rozpogodziło się), ruszamy do Gent. Z każdą podróżą nasz stopień przygotowań spada. Tym razem nawet nie zaopatrzyłyśmy się w mapę :P Belgowie z północy są jednak dobrze wyedukowani (czyt. mówią po angielsku), także szybko znajdujemy drogę do centrum. 

Miasto pochłonięte w chaosie; jakaś przebudowa, coś rozkopane, kolejna góra piachu a do tego ciągle pada! To be precise: parasolki rozkładałyśmy co 5 minut na 3 minuty deszczu, gratisowo zaliczyłyśmy 2 oberwania chmury. Tak, muszę zainwestować w kalosze :D

tak - byłyśmy wszędzie, widziałyśmy wszystko :)
FYI - tędy jeżdżą tramwaje :P
nad kanałem
cenne minuty kiedy nie padało :D
a może na kajaki?