sobota, 28 kwietnia 2012

Commune d'Etterbeek

We wtorek poszłam się zarejestrować w Commune d'Etterbeek. Powiedzmy, że to taki urząd dzielnicowy zajmujący się sprawami mieszkańców określonej części miasta ;) Taka rejestracja jest konieczna, jeśli planuje się przebywanie na terenie Belgii przez okres dłuższy niż 3 miesiące. Ja taki plan mam, więc mimo mojej niechęci do wszelakich urzędów musiałam się przełamać.

Umówiłam się na spotkanie na godzinę 9h20. Bez ustalonego (z prawie 2 tygodniowym wyprzedzeniem!) rendez-vous nie ma co liczyć na obsługę :) Oczywiście nie weszłam punktualnie, tylko 40 minut później. Moje nazwisko musiało zostać dwukrotnie odczytanie, abym załapała, ze to o mnie chodzi :D Sposób w jaki obcokrajowcy je czytają nie ma nic wspólnego z jego prawdziwym (polskim) brzmieniem :)

Sam proces rejestracji bardzo przyjazny, a i pani urzędniczka bardzo miła i pomocna. Musiałam wypełnić formularz, pokazać kontrakt z pracy i oferować 4 (!) zdjęcia; może do listu gończego potrzeba im aż tyle? :P
Teraz tylko muszę czekać aż do moich drzwi zapuka pan policjant i sprawdzi czy ja naprawdę mieszkam pod wskazanym w urzędzie adresem :)

Niestety jak się okazało, miałam taką inspekcję wczoraj! Mnie oczywiście nie było w domu (bo technicznie jeszcze tam nie mieszkam), więc pan policjant zostawił list, że potwierdzenie mojej rejestracji w Commune d'Etterbeek zostało odrzucone! Będę się tłumaczyć w poniedziałek :)

ładniejsza wersja Commune d'Etterbeek :)
a tak się sytuuje Etterbeek na mapie Brukseli

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Ciągle pada!


Wczoraj wybrałam się na krótki spacer po Leuven. Krótki w tym przypadku oznacza 15-minutową przechadzkę. Na tyle pozwoliła pogoda. Tak, tu ciągle pada!

Dla wzrokowców kila zdjęć z okolic :)

Gotycki ratusz w Leuven. Błękitne niebo to tylko pozory :)

Tak naprawdę wygląda niebo od 2 tygodni...
Nie tylko ja wybrałam się na niedzielny spacer :)
Owszem tak. Mają tu dużo ładnych torebek :P

sobota, 21 kwietnia 2012

Niderlandzki dla bystrzaków


Kilka dni temu wracając z pracy zajrzałam do FNAC'a (to taki odpowiednik naszego EMPIKu). Przeglądając kolejne książki do nauki języków, trafiłam na coś niemalże wspaniałego, co w przeciągu 5 minut stało się moją własnością <3




Néerlandais pour les nuls czyli w wolnym tłumaczeniu Niderlandzki dla bystrzaków :) Dosłowne tłumaczenie dla głupich, nie jest zbyt motywujące…

W Belgii mamy 3 języki urzędowe: niderlandzki, francuski i niemiecki. Jako, że francuskiego jakieś podstawy mam, z niemieckim walczę od lat bez większych efektów, przyszła kolej na niderlandzki :)
Biorąc pod uwagę fakt, że językiem niderlandzkim posługują się także mieszkańcy Holandii, w nauce tego języka widzę jakiś sens. Przecież w Holandii jeszcze mnie nie było :)

Podobno niderlandzki to taka mieszanka angielskiego i niemieckiego. Wydaje się to całkiem prawdopodobne, bo przecież wszystkie trzy języki należą do grupy języków zachodniogermańskich, a więc muszą mieć coś ze sobą wspólnego, right? :) Trzymajcie kciuki za mój progres :P

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Krótki wstęp do piwoznawstwa

Myślę, że piwosze nie idą do raju, tylko prosto do Belgii. Gdzie by im było lepiej? Kraj mały, piwa dużo - czternaście milionów hektolitrów co roku, nic człowieka nie rozprasza, nawet kobiety, bo, niestety, wyjątkowo nieatrakcyjne. Można degustować w spokoju. Klasycznego pilsa. Dwójniaka albo trójniaka od trapistów. Duvela, Lucifera, a nawet Satana. Piwko z wiśni i bananów. Białe, złote, brunatne, czarne, czerwone. I w ogóle.

Piwa belgijskie to temat rzeka. Nie wiadomo od jakiego zacząć, a tym bardziej na jakim skończyć ;) Mówi się, że Belgowie mają 360 gatunków piwa, po jednym na każdy dzień roku. Jednak nie jest to prawdą, bo mają ich znacznie więcej – ponad tysiąc :)

Dzisiaj słowo o pilsie, czyli piwie z dolnej fermentacji, które warzone jest wyłącznie ze słodu jęczmiennego. Ten rodzaj piwa stanowi aż 80% miejscowej produkcji. Jest to trunek stosunkowo słaby (5,2%), a więc mało interesujący dla znawcy piwa :)

 
Browar Stella Artois w Leuven



Tak, owszem. Tutaj każde piwo ma swój niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju "kufel" :)

niedziela, 15 kwietnia 2012

Good morning gloomy Brussels

Do deszczowej Brukseli dotarłam we wtorek (10.04.2012) o świcie. Było szaro i zimno, a na dodatek panował komunikacyjny zamęt z powodu strajku. Na szczęście kursowały pociągi!
Korzystając z gościny znajomych zaszyłam się w ciepłym mieszkanku, aby w spokoju znaleźć "swój" kąt :)
Znalezienie mieszkania/pokoju w Brukseli nie jest rzeczą ani łatwą ani przyjemną.
  1. Zdecydowana większość mieszkań jest nieumeblowana.
  2. Znaczna część pokojów wygląda jak rudera.
  3. Jeżeli jest coś taniego, to daleko od centrum.
Ja miałam szczęście. Pokój znalazłam jeszcze będąc w Polsce. Wieczorem, w dniu przyjazdu do Brukseli poszłam go obejrzeć. Ja go zaakceptowałam. Lokatorki zaakceptowały mnie i voilà. Mam gdzie mieszkać! Ale to dopiero od maja :)
Obecnie, korzystając z gościnności kolejnych znajomych mieszkam w Leuven. Dojazd do Brukseli nie jest zły. 20 minut, które spędzam w pociągu przeznaczam na lekturę polskiej prasy (tak, owszem, mam prenumeratę Wyborczej:)